W dniu 14 stycznia 2024 r. konflikt w Strefie Gazy osiągnął swój 100. dzień, a liczba ofiar śmiertelnych od 7 października 2023 r. wyniosła 24 447 Palestyńczyków i około 1139 Izraelczyków. Jednak gdy zbliżał się ten kamień milowy, uwaga świata przeniosła się ponad 250 mil dalej, do Jemenu. 12 stycznia siły brytyjskie i amerykańskie przeprowadziły 73 naloty na pozycje związane z jemeńską milicją rebeliantów Houthi, w wyniku których zginęło co najmniej pięć osób. Reakcja ta była spowodowana nasilonymi od listopada atakami Huti na statki na Morzu Czerwonym w odwecie za izraelską inwazję na Strefę Gazy. Następnego dnia armia amerykańska przeprowadziła mniejszy atak w pobliżu lotniska w Sanie, punktu wyrzutni pocisków Huti przeciwko statkom handlowym, bez odnotowanych obrażeń.
Te dwa ataki rozszerzyły zasięg geograficzny konfliktu i zwiększyły liczbę zaangażowanych stron, intensyfikując i tak już niestabilną sytuację. Wydarzenia te wpisują się w narrację Huti, pozycjonując ich jako przeciwników Zachodu i prawdziwych zwolenników sprawy palestyńskiej w świecie arabskim. Ich strategiczne zakłócenie ważnego globalnego morskiego szlaku handlowego, wymagające opłynięcia Afryki, wzmacnia ten przekaz. Dodatkowo, sytuacja jest korzystna dla Izraela, ponieważ jego główny sojusznik, Stany Zjednoczone, jest bezpośrednio zaangażowany w zwalczanie Huti, grupy wspieranej przez Iran - wspólnego przeciwnika. Eskalacja na Morzu Czerwonym odwróciła również uwagę od Strefy Gazy, prowadząc do zmniejszenia intensywności izraelskich bombardowań w tym regionie.
Nasruldeen Amer, rzecznik Houthis, przekazał telewizji Al Jazeera, że niedawny atak spotka się ze zdecydowaną i skuteczną odpowiedzią. Tymczasem Hans Grundberg, specjalny wysłannik ONZ do Jemenu, gdzie 80% ludności wymaga pomocy humanitarnej, wyraził poważne zaniepokojenie coraz bardziej niepewną sytuacją w regionie. Wezwał wszystkie zaangażowane strony do powstrzymania się od działań, które mogłyby pogorszyć sytuację w Jemenie, eskalować zagrożenia dla morskich szlaków handlowych lub jeszcze bardziej zwiększyć napięcia regionalne w tym krytycznym czasie.
W przeciwieństwie do stanowiska Huti, Waszyngton utrzymuje stanowisko unikania otwartej konfrontacji z Huti, nie mówiąc już o konfrontacji z Iranem. Kirsten Fontenrose, związana z think tankiem Scowcroft Middle East Security Initiative, wyjaśnia, że Teheran również nie ma obecnie motywacji do podkreślania swojego zaangażowania w konflikt lub z Huti. Według Fontenrose, Iran osiąga swoje cele strategiczne bez bezpośredniej interwencji, o czym świadczy malejąca popularność Stanów Zjednoczonych na świecie i spowolnienie tempa normalizacji stosunków między Izraelem a nowymi krajami arabskimi.
Według Ignacio Álvarez-Ossorio, eksperta ds. Bliskiego Wschodu i profesora studiów arabskich i islamskich na Uniwersytecie Complutense w Madrycie, Izrael jest postrzegany jako kraj, który wciągnął Stany Zjednoczone w konflikt. Álvarez-Ossorio sugeruje, że Izrael osiągnął to poprzez inicjowanie ataków na irańską Gwardię Rewolucyjną w Syrii i atakowanie Hamasu i Hezbollahu w Libanie, mając na celu "otwarcie nowego frontu".
Ataki Huti rozpoczęły się w listopadzie, a grupa rebeliantów teoretycznie koncentrowała się na statkach handlowych należących do Izraela lub pływających pod izraelską banderą oraz statkach przeznaczonych do Izraela lub opuszczających Izrael. W praktyce jednak rebelianci nie tylko omyłkowo atakowali statki niezwiązane z Izraelem, ale także angażowali się w konflikty z innymi jednostkami. W rezultacie duże firmy żeglugowe unikają obecnie przepływu przez Morze Czerwone. W ostatnich dwóch miesiącach 2023 r. dzienna liczba kontenerów przepływających przez Morze Czerwone spadła o 66%, z 500 000 do 200 000, co stanowi 30% światowego ruchu kontenerowego. Statki decydują się teraz na opłynięcie Afryki przez Przylądek Nowej Nadziei, co skutkuje wzrostem kosztów transportu o 170%.
Po tygodniach eskalacji napięcia, 9 stycznia nastąpił kluczowy moment, w którym jemeński ruch rozpoczął swój najbardziej znaczący jak dotąd atak. Rada Bezpieczeństwa ONZ zareagowała, przyjmując rezolucję potępiającą atak Huti, podczas gdy Biały Dom wzywał grupę rebeliantów do zaprzestania wrogich działań. We wczesnych godzinach rannych 12 stycznia siły amerykańskie i brytyjskie zaatakowały systemy nadzoru przeciwlotniczego, radary i arsenały zawierające drony, pociski manewrujące i rakiety balistyczne w różnych lokalizacjach w Jemenie pod kontrolą rebeliantów Houthi.
Gerald M. Feierstein, były amerykański dyplomata i ekspert ds. Bliskiego Wschodu w think tanku Middle East Institute, zgadza się z poglądem, że próba zaangażowania się Huti w konflikt w Strefie Gazy ma na celu wzmocnienie ich bazy wsparcia i umocnienie ich pozycji w ramach "osi oporu", grupy obejmującej Hezbollah i Hamas. Huti zyskali poparcie, nawet wśród swoich przeciwników, zwłaszcza że uznawany na arenie międzynarodowej rząd Jemenu, ich przeciwnik, skupia się bardziej na atakach na Morzu Czerwonym niż na ofiarach cywilnych w Strefie Gazy. 12 stycznia setki tysięcy ludzi w stolicy Huti, Sanie, demonstrowało przeciwko nalotom USA i Wielkiej Brytanii.
10 stycznia Arabskie Centrum Badań i Studiów Politycznych z siedzibą w Katarze opublikowało analizę arabskiej opinii publicznej na temat izraelskiej wojny w Strefie Gazy. Badanie przeprowadzone w 16 krajach arabskich wykazało, że 69% wyraziło solidarność z Palestyńczykami i poparcie dla Hamasu. Kolejne 23% wyłącznie popiera ludność Gazy, ale odrzuca islamistyczny ruch odpowiedzialny za październikowy atak na Izrael, w wyniku którego zginęło około 1200 osób. Z kolei 94% krytykuje stanowisko Stanów Zjednoczonych w kryzysie, oskarżając je o zawetowanie zawieszenia broni i zapewnienie Izraelowi wsparcia finansowego i wojskowego, a 82% klasyfikuje to stanowisko jako "bardzo złe". Jeśli chodzi o Iran, pomimo regionalnej rywalizacji i różnic między osiami sunnicką i szyicką, 37% popiera stanowisko tego kraju, podczas gdy 48% mu się sprzeciwia.
Interwencja wojsk amerykańskich wywołała zaniepokojenie wśród innych krajów Bliskiego Wschodu, w których działają proirańskie milicje o wrogim nastawieniu do Izraela. Kraje te obawiają się potencjalnego rozprzestrzenienia się konfliktu na ich granice. Prezydent Iraku Abdellatif Rashid zdecydowanie potępił wszelkie wysiłki zmierzające do rozszerzenia konfliktu, podkreślając jego szkodliwy wpływ na wszystkich. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Libanu, gdzie na południu regularnie dochodzi do starć między milicją Hezbollahu a armią izraelską, wyraziło zaniepokojenie eskalacją i działaniami wojskowymi na Morzu Czerwonym, a także nalotami na terytorium Jemenu.
W Stanach Zjednoczonych rośnie zaniepokojenie możliwością nasilenia się konfliktu. Przedstawicielka Elissa Slotkin, Demokratka z Michigan, wyraziła obawy dotyczące eskalacji konfliktu w regionie w poście na X, dawniej Twitterze. Zwróciła uwagę na wykorzystywanie przez Iran grup takich jak Huti do prowadzenia bitew, utrzymywania wiarygodnego zaprzeczenia i unikania bezpośrednich konfliktów z USA lub innymi krajami. Slotkin podkreśliła potrzebę zaprzestania tych działań, wyrażając nadzieję, że wiadomość została odebrana.